Zaczynam sie rozpadac...
Komentarze: 7
...psychicznie.
Nie umiem sobie ze soba poradzic. Nie wiem, kim jestem, dokad ide, co chce osiagnac....
Wczoraj Ewa uaktywnila sie smsowo. Milo mnie to zaskoczylo. Pytala, gdzie w koncu jade na swieta (zdecydowalem jednak, ze ze wzgledu na syna pojedziemy wszyscy do rodzicow zony). Na moje zdziwienie, ze nie milczy, jak chciala, odpisala, ze teskni, ze nie potrafi milczec. Rozpisalismy sie troche, az w pewnym momencie napisala, ze jednak musi zamilczec, bo znowu odezwaly sie jej uczucia... Pytalem, czy rozmawiala juz z M (bylem przekonany, ze tak, ze pojechala do niego w tym czasie i rozmawiali). Nie chciala o tym mowic... Nie wiem, jak to rozumiec.
W tych smsach tak sie rozpedzilismy, ze powiedzialem jej, ze jest cos, co chcialbym jej powiedziec w 4 oczy. Domyslila sie, ze mam na mysli to, ze sie zakochalem. Mialem ochote to napisac wprost, ale uznalem, ze byloby to glupie w smsie. Zadala mi pytanie, ktore sklonilo mnie do myslenia - ze zastanawia sie, czy po latach rownie troskliwie i ze zrozumieniem traktowalbym jej pewna przypadlosc. Czy nie jest przypadkiem tak, ze ona przez ten caly czas analizuje nie jej zwiazek z M (i ewentualna przyszlosc ich razem), tylko mnie pod katem wspolnego zycia??
Na koniec jeszcze zadala nurtujace ja pytanie - oczywiscie czysto hipotetycznie. Jak bym zareagowal, gdyby okazalo sie, ze jest w ciazy. I najciekawsze jest to, ze moja spontaniczna reakcja byla jednoznaczna - ucieszylbym sie! A niecale 2 tygodnie temu mowilismy o dzieciach i stwierdzilem, ze nie chcialbym miec juz dzieci. Mysle, ze moja zmiana myslenie jest spowodowana moim uczuciem do niej. Swoja droga, dlaczego zadala mi takie pytanie?? Pewnie powod jest ten sam - zastanawia sie nad przyszloscia ze mna, a ona chce miec dzieci.
Wczoraj zona wyszla przed 20. Zrozumialem, ze na krotko. Hmm, wrocila gdzies miedzy 5 a 6.... Bardzo mnie to juz wkurwia! Gdybym nie mial niczego na sumieniu, nie wiem, jak bym to zniosl.... W kazdym razie mam zamiar jej powiedziec "dosc". Moze i czuje sie wolna, ale uwazam, ze przegina. Boje sie, ze pojdzie na noze...
No i te ciagle mysli o synku. Serce mi sie kraje, jak na niego patrze :( Przeciez jesli sie dowie, ze sie rozejdziemy...... Nie wyobrazam sobie tego!! Kocham go. Co nie znaczy, ze jestem slodki - chociaz wczoraj nawet krzyknalem na niego.
Zaloze sie, ze mam cos nie tak z psychika. Co by moglo mnie uzdrowic? Powrot do zony, proba zaczecia od nowa? To juz chyba niemozliwe. Owszem, uszczesliwiala by mnie pelna rodzina. Ale problem z tym, ze zona jest niewlasciwa dla mnie osoba, powrocilby jak bumerang. Zwiazek z Ewa (lub z kimkolwiek innym - bo to tez musze brac pod uwage)? Na pewno tak. Ale wtedy z kolei unieszczesliwilaby mnie nieobecnosc syna (gdyby zona go zabrala za granice). Co natomiast, jesli ja bym z nim zostal? Wtedy marne szanse na bycie z Ewa... wiem, ze ona chce mnie, ale nie wiem, czy razem z dzieckiem...
Wszedzie swieta dookola... dziala mi to tylko na nerwy. To beda najgorsze swieta w moim zyciu. Czy ten zly sen sie kiedys skonczy?
Dodaj komentarz